Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cyrograf przy mnie, podpisany przy świadkach, a dośćby go zapublikować, żeby Hrynicza zbezcześcić. Jeśli najmniejsze da o sobie podejrzenie, natychmiast w akta wniosę. Tymczasem nie ma co głowy suszyć. Napiszę tylko do niego o napadzie i spytam, czy nie z jego był namowy? Niech wie, żeśmy nie głupi. Nie! nie! — dodał potem — to być nie może! to być nie może!
Tak rozprawiając stanęli u wrót domowych. Eufrozyna była w ganku sama jedna z kądzielą. Piękna jej pełna godności twarz i postawa, zyskiwała jeszcze przy tem wieśniaczem zatrudnieniu. Rzekłbyś, heroina Homerowa ciągnąca nić na purpurowe szaty wojowników greckich.
Ujrzawszy ojca i brata, rzuciła szybko kądziel, która się potoczyła z ławy na ziemię, i stanęła w progu z uśmiechem.
— Witajcie! witajcie! — zawołała, — czekam z objadem. Miałam przeczucie, że ojciec powróci. Ale z czem?
— Może ci także powiedziało przeczucie? — spytał stary kniaź z uśmiechem łagodnym.
— Nie napróżnom go pytała. — To mówiąc pocałowała ojca w rękę, Dymitr ją w czoło.
— Widzę po twarzach, — rzekła za chwilkę wwodząc do domku, — że nic złego.
— A nawet dobre! — podchwycił stary. — Hrynicz najuczciwszy człowiek, sprawę obiecuje nam wygrać, a może, może wrócić do świetności, którą jeszcze miał mój ojciec, której ja już nie znałem. Może się podźwigniemy z tego upadku, ty pójdziesz bogato za mąż, a Dymitr ożeni się.
— Ja, za mąż? — spytała Eufrozyna, — nie mój ojcze, nie! Oddawna wybieram się jak wiecie do klasztoru Panu Bogu służyć i za was się modlić.
— Nie mów mi o tem, co mi serce krwawi, klasztor nie dla ciebie!
Weszli to mówiąc do światłej izby, w pośrodku której nakryty już stół białym, ale grubym obrusem, czekał na nich.