Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bować czy świętej zgody sami semotis arbitris, nie uczynim.
— Mości panie Chołupski, zawołał kniaź, — ja wszystko gotów na ulicy robić i otwarcie, bo żadnego szelmowstwa do chowania nie mam. Gadajmy gdzie jesteśmy.
Zaczerwieniony Chołupski tupnął nogą.
— Wmość mnie bezcześcisz!
— Rzekłeś, niech i tak będzie.
— Wmość mnie obrażasz!
— Gdyby?
— A zatem do szabel! — i plunął w dłoń chwytając za karabelę.
— Szlachcic tylko z szlachcicem bić się może mociumpanie. A jeśli się Wmości podoba kijem po grzbiecie dostać, gotowem mu dać.
Tych słów domawiał, gdy Murdeljo, Chołupski i cała jego czereda rzuciła się na starca. Z głębi gospody nadbiegł Dymitr, a stanąwszy przy ojcu i oparłszy się o wrota karczemne, dobyli szabel oba. Z Chołupskim było sześciu ludzi; ich dwóch tylko. — Ale starzec górował wzrostem, siłą i zręcznością nad wszystkich.
Dymitr bił się w obronie ojca.
Pierwsi co poskoczyli na Hołubów, oberwali zaraz po uszach, a Chołupski wywijając i machając, ostrożnie się jednak chował za swoich. Murdeljo krzyczał, zachęcał a cofał się. Jeden i drugi hajduk z objuszonym pyskiem ustąpił na bok, poczęto hałasować, zbiegła się kupa, a Abraham zatrzasnął drzwi gospody. Chołupski odszedł klnąc i machając szablą; Hołubom nic się nie stało. Stary widząc odchodzących, począł się śmiać szyderczo.
— Tacy wojacy, jaka szlachta! — zawołał, że go słychać było aż na drugim końcu ulicy, — więcej hałasu niż odwagi. Miałem dzisiaj jechać, ale żeby nie myśleli, że się ich boję, zostanę. Dymitr, rozsiodłaj konia.
Gdy się to tutaj dzieje, Chołupski powraca zażarty, gniewny, a co gorzej upokorzony, z pokrwawionymi