Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.2.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się już spełniły, jest piękną i to wyznajemy chętnie. Lecz czemuż myśl ta w „Żydzie Tułaczu,“ „Tajemnicach Paryża“ i „Marcinie Podrzutku“ powtarzająca się, ogranicza się czysto materjalnym względem, na chleb powszedni?
Socjaliści w tej mierze dali dowód powierzchowności swojej doktryny. Żaden w świecie system, w którego głębi nie ma myśli, ducha podnoszącej, pielęgnującej ducha, nie potrafi przerobić, ani nawet przyjąć się między ludźmi. Gdzie nie ma wielkiej idei duchownej, najponętniejsze obietnice dostatku i dobrego bytu, nie wstrząsną ludźmi, nie zajdą do ich duszy. Systematy takie przemawiać będą do rozumu i rachuby, ale nie do duszy i serca. Socjalizm przemawia do namiętności, i od namiętności zginie w pierwszej próbie. Były tego i będą dowody.
Rozpalając namiętności, rehabilitując ciało wedle wyrażenia właściwego, padnie od cielesnej materjalnej niemożebności urzeczywistnienia.
Takie myśli nastręczyło nam przeczytanie Marcina, który mniej wyraźnie niż Żyd, napastując wiarę, nie mniej przeto jest przeciwny wierze w ogólności. Wprawdzie doktor Clement żegna się z synem do zobaczenia, i Claude Gerard cytuje Ojców kościoła, ale to są tak ciemne ustępy, że z nich wiary pisarza wybadać trudno. Dla niego podobno chrześcjaństwo było pewną formą socjalizmu, która dziś ustarzała, nic więcej. Nie powiemy nic o tysiącu dzikich i niemoralnych pomysłów, których pełno w tej książce.
Claude Gerard dozwala w „pewnych wypadkach“ samobójstwa! Marcin, ten czysty i idealny kamerdyner, łamie pieczęci, podsłuchuje u drzwi. A pan Sue nakrzykując na jezuitów, daje mu w usta jezuicką całkiem maksymę, która wyrównywa sławnej zarzucanej synom Lojoli: „Nie zważać na środki, na cel patrzeć.“ Marcin kilkakrotnie tak samo postępuje, właśnie jak jezuici, sam się czyniąc sędzią, czy środki mniej uczciwe wiodące go do celu, użyte być mogą lub nie!