Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.2.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Gwido.

A cóżby mogło być więcej!

Przemysław.

Drugie tyle.

Gwido.

O! tego pewno nigdy nie będzie!

Przemysław.

A gdyby już było? Gdybym ci o tem pierwszy zwiastował?

Gwido (patrzy mu w oczy).

Możebym nie uwierzył. Boże! możnaż wierzyć temu. Jabym oszalał! Jabym! Słuchaj, jabym był prawie Bogiem, — jabym oddał życie, sławę, imię, siebie, was, wszystko.

Przemysław (do siebie).

Znać z zapału, że od królowej i dobrego słowa jeszcze nie pozyskał. (głośno) Obejdzie się bez tak wielkich ofiar. Takie szczęście, albo przychodzi darmo, albo wcale nie przychodzi. Jeślibyś zaś jakim przypadkiem miał za nie płacić, proszę cię, oddaj kogo chcesz, tylko nie mnie. A teraz do zobaczenia. — (na stronie) Rzuciłem mu żagiew w serce (odchodzi).

SCENA VII.
Gwido.

Onaby mnie kochała! To więcej, niż mogłem kiedykolwiek marzyć. A Przemysław mi to mówi, człowiek, na którego wspomnienie drżałem zawsze. Poczciwy! O! kocham go teraz; kochałbym szatana, któryby mi przyniósł taką nowinę — nowinę niebieską.
Lecz wiedząc, że mnie kocha, trzeba też wiedzieć, co z tego będzie? Myślmy! Tak — nie — nic! Nic więcej! Na cóż więcej! kocha mnie! Nie jest-że to więcej niż wszystko! Teraz, gdyby można umrzeć! A! otóż król wraca z polowania. Umknę (odchodzi).