Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kto je tam posadził, zkąd się wzięły, gdy naokoło podobnych próżno szukać? — nikt nie potrafi wytłumaczyć...
Tajemnica nasion i rodzenia się nagle pewnych roślin w miejscowościach i warunkach szczególnych, choć niby się daje wyrozumiéć i objaśnić — jest jeszcze nierozwikłaną... Nie wszystkie nasiona niosą wiatry i przesadzają zwierzęta...
W kilku wycieczkach moich do białowiezkiéj puszczy, podziwiałem prastary bór, stary jak ten świat, i zachwycałem się jego widokiem.
Wyniosłość drzew, szczególniéj strzelających do góry, aby się dobić do promieni słonecznych, była zdumiéwającą. Wszystkie miały szczególny wyraz i charakter siły, potęgi jakiéjś, których gdzieindziéj samotnie siedzące drzewa nie mają.
Warunki życia ludzkiego w takich puszczach, dawniéj zupełnie były inne. Powietrze, woda, światło, rozkładały się tu inaczéj. Słońce nie dobiegało wszędzie. Wyziewy drzew i liści musiały atmosferę czynić inną. Tak samo działać musiały na umysł widoki tych borów, ich tajemnicze ciemnie, głębiny, szméry i głosy. Rodziły się tu łatwo dziwne podania i widzenia... Cisza upajała jak woń silna...
Człowiek, który raz nawykł do życia w lesie, na rozległych równinach odkrytych czuł się nie swoim, bezbronnym... Władysław Jagiełło, zamknięty w murach, usychał z tęsknicy; dopiéro w lesie czuł się w domu, i jak tylko mógł uciekał do swych puszcz litewskich, pod pozorem polowania, w istocie, aby mieszkać w lesie, słuchać szumu drzew, śpiéwu ptaków... i po całych dniach rozmawiać z duchami lasów...
Całe, długie panowanie jego w Polsce, jest wykradaniem się do — lasu. Zaledwie zmuszony przybył na zjazd szlachty, na sejmik jaki, na radę do stolicy — już gotowano się do nowéj podróży na Mazowsze, na Ruś, na Litwę, w najniedostępniejsze uroczyska. Cały rok upływał na tych wędrówkach do lasu...
Niekiedy towarzyszyła mu w części téj podróży żona; częściéj porzucał ją gdzieś na zamku,