Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pieśni, i mnóztwo gotyckiego druku, w stanie opłakanym.
Chodziłem długo w poobiednich godzinach na strych, kupę tych książek przebierając: ale szczury, pył, brud i wilgoć ledwie się tknąć jej dozwoliły. Musiało to tam zgnić w końcu.
Wydały mi się te zabytki niezmiernie ciekawemi, a moje odkrycie bardzo ważném... Literatura w ogóle żywo obchodziła, a naówczas już niedołężnym próbom oprzéć się nie mogłem. Równie prawie pociągała ku sobie sztuka, chociaż rysunków nas nie uczono w szkole, i dzieł sztuki, w całém znaczeniu tego wyrazu nie miałem wi-