Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niéma pono ani jednéj biblioteki polskiéj, ani jednego zbioru rękopisów i zabytków, gdzieby nie miano czegoś odemnie. Zbiór rysunków i sztychów w Suchéj cały powstał z mojego; mają odemnie wiele książęta Czartoryscy, miał ś. p. Świdziński. To smutna, że najczcigodniejszy ów zbieracz, wiekuiście roztargniony, zapominający się, wiele rzeczy cennych tak pozarzucał, pochował, rozposażył, iż po nim doszukać się trudno tego, co wiemy, iż z pewnością posiadał.
Z nabytych odemnie rękopisów wprawdzie ocalał „Gulistan“ Otwinowskiego (wydała go Bibloteka Ordynacyi Krasińskich); ale rękopis dramatów polskich religijnych, z którego jeden tylko przedrukowałem — zaginął pono i wynaleźć go nie można. W bibliotece Krasińskich napróżno go szukano.
Dziś u mnie pozostały jedynie szczątki zbiorów dawnych, ale wśród nich są rzeczy cenne. Gdzie się ja z tém teraz podzieję?
Najnaturalniejszą byłoby rzeczą, na starość pomyśléć o powrocie na jakiś zagon ziemi własnéj; ale do jednych przystęp jest niemożliwy, do drugich losy tych, którzy w nich osiedli, przenosząc z innych prowincyj — odstręczają...
Ziomkowie nie zawsze przyjmują pobratersku; a nazwa „przybłędy“ dawała się słyszéć zbyt często, więc i w sercu się odbiła, i pozostała w pamięci.
Być wygnańcem i czuć się nim — to już lepiéj u obcych, bo tym wiele przebaczyć można; ale powrócić na ziemię rodzinną i na niéj być wytykanym, jako „przybłęda,“ w niéj czuć się wygnańcem i niemiłym gościem — byłoby nadto boleśnie...
Lepiéj więc pójść między nie swoich, aby swoim nie miéć nic do wyrzucenia i módz ich kochać zdaleka.
Oprócz tego, w okolicach, które najłatwiéj