Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rza. Tam znów musiałem dom kupić i osiadłem znowu, przewożąc książki i rupiecie. Wtém interesa familijne żony — zmusiły do nabycia Kisiel po zmarłéj ciotce ś. p. Urbanowskiéj...
Kisiele, sławne z piękności, z żyznéj ziemi — zdawały się już przeznaczone na usłanie w nich gniazda... na trwałe osiedlenie...
Było tu wszystko, co tylko pociągać mogło... Idealne, śliczne, zielone, ze stawami, jak brylanty, pooprawianemi w ramy ogrodu. Kisiele kazały się ukochać, stworzone były, aby w nich żyć i nie ruszać się więcéj... Jakże byłoby mile zestarzéć tu w cieniu starych lip, w domku ślicznym, wśród bardzo miłego sąsiedztwa...
Między innymi był tu znany pod przekręconym przez drukarza pseudonymem Korwinowicz, nazwany Koronowiczem, Waleryan Wróblewski; był poczciwy, zacny, najmilszy brat po sercu Stefan Kraszewski. Los tylko czekał na to, abym się dobrze umieścił na spoczynek... Z uśmiechem ironicznym porwał mnie do Warszawy i posadził na ulicy Mokotowskiéj. Nieszczęśliwa fantazya mieszkania zawsze we własnym domu, kazała tu téż nabyć trochę zdezelowany dom i na nowo go przerabiać. Każdy inny, nie ja, byłby przewidział, że obrachowane koszta restauracyi nie starczą, że trzeba się będzie zadłużyć, że... w końcu i tu los każe zbyć ze stratą, a samemu gnać daléj... ku — nieznanemu...
Jeśli kto, to ja nigdy przyszłości mojéj przewidziéć w najmniejszéj rzeczy nie mogłem. To, czegom się obawiał, najczęściéj rozwiązywało się pomyślnie; czego pragnąłem i o co się starałem, wypadało najniefortunniéj. Dziś téż przyszedłem do rodzaju fatalizmu, który mi kroku uczynić nie dopuszcza... Spuszczam się na przeznaczenie, gdy zawładnąć niém nie umiałem i nie mogę...
Drży mi ręka, zapisując te etapy Ahaswerusowskiéj włóczęgi. Z Warszawy w ostatnich dniach stycznia r. 1863-go wyjechałem w przekonaniu, że ją opuszczam na parę miesięcy, a pozostałem za granicą lat przeszło dwadzieścia w oczekiwaniu czegoś nieokreślonego — na popasie!
Na tle tych lat, mających się czémś zamknąć, na czémś skończyć, a wlokących się aż do niedołężnéj starości — od pięćdziesiątego do siedemdziesiątego roku życia — ile najdziwniejszych znowu zmian w bycie i położeniu, ile zapowiedzi spraw niedokonanych, ile projektów, ile prac rozpoczętych!......

(Ciąg dalszy nastąpi).