Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/501

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ale Zdzisław taki sympatyczny... a imię, a tytuł... a młodość jego...
Wstała nagle...
— Nuż ta kobieta nas zdradzi? mnie i Alfa — odbierze szęście mnie i jemu... zechce go uwieść!
Panna Röttler krzyknęła...
— Jak pani to możesz przypuszczać?
— Co chcesz? na świecie się dzieją szkarady... brat brata zabija... Pomyśl... ja drżę... Alfby tego nie przeżył... a ja...
Ścisnęła rękę i podniosła do góry...
— Jabym go zabić była gotowa! tak! raczéj nóż mu wbić w piersi, niżby miał należeć do innéj... Mój Alf, mój Alf...
Z rękami załamanemi poczęła się przechadzać po saloniku.
— Ale moja droga pani — to dziwactwo takie sobie kuć nadaremne strachy... Nie ma do tego najmniejszego podobieństwa... Przywiduje ci się...
— Tak, ja to sama wiem — dziwactwo... rozgorączkowana wyobraźnia... ale ja go kocham i kocham syna... dwa takie uczucia w jednéj piersi nosić...
Panna Röttler sympatycznie bardzo westchnęła i uśmiechnęła się. W téj chwili właśnie zaszeleściła suknia i weszła profesorowa Luiza Mühlbach, przyjaciołka literatki, sławna autorka tysiącznych historyj romantycznych, czy romansów historycznych...