Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miłość i nadzieja... Książę się stał sceptykiem, mizantropem i fatalistą...
Wyjechał z domu, nie było go długo...
Nie dziw się hrabio, że opowiadam ze szczegółami, znam tę historyę z bardzo blizka i z najlepszego źródła... trochę de visu i de auditu.
Błądził po świecie, wrócił do kraju. Z nałogów młodości nie wychodzi się łatwo, najpotężniejsza wola nie starczy, nałóg mechanicznie włada człowiekiem, łamie go, rozum zwycięża...
Książę się nudził i usiłował rozrywać, często w najdziwaczniejszy sposób. Mówiłem już, że miał poczucie i zachcianki artystyczne, że lubił sztukę, teatr i poezyę. Co większa, nabył znajomości ich i smaku... Nienawidził rzeczy trywialnych, trzeba mu było oryginalności koniecznie, choćby jéj na świecie nie było... Odkrywał artyzm i jego zarody tam, gdzieby ich inne nie dojrzało oko... W jednéj z podróży swych, które śmiało fantastycznemi nazwać można, zajechał książę na jarmark do B. Jak zwykle, począł chodzić między budami.
Przed jedną z nich chudy, posępnéj twarzy, w trykotach i nędzném ubraniu niby hiszpańskiém, w toku z piórami, kuglarz zapraszał na sztuki. Znudzonemu panu przyszła fantazya zasiąść na ławie...
Afisz teatralny składał się z kilku części, między któremi logicznego związku nie było. Orkiestrę składały skrzypce, basetla, klarnet i bębenek...