Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z sobą, dziś może cały jego fundusz stanowić; potrzeba go wezwać do powrotu i myśleć inaczéj o przyszłości. Sądzę, że to obowiązek... Sam stan hrabiny nakazuje to... żal mi biedaka, ale na to nie ma ratunku...
— Nie ulega wątpliwości — potwierdził doktor: trzeba posłać za nim i zawrócić co rychléj, niech się uczy o sobie myśleć.
— Tak jest — dodał kapitan...
— Na jakąkolwiek łagodność i wyrozumiałość ze strony tego... gbura, kończył prezes, liczyć niepodobna...
Chciał wstać, kapitan podał mu rękę, wyszli razem. W gmachu stał jeszcze garbus z urzędnikami, wściekły, zaczerwieniony i gniewny, stukając kijem w posadzkę.
Urzędnicy udając wielką powagę, mieli uśmiech na ustach — w istocie było trochę zabawnie widzieć nowego pana Samoborów opuszczonego od sług i posługującego się owym kozaczkiem, którego przywiózł z sobą i z którym rady sobie dać nie mógł. Chłopaka bowiem popychano wszędzie, nie odpowiadając mu; nic dostać, z nikim się rozmówić nie mógł. Przylatywał co chwila się skarżyć, dostawał połajanie i przeklęctwo, i biegł znowu na to, by się z niego ludzie wyśmiewali. Garbus chodził po ganku rozmyślając, jak sobie poradzi, klął po rusińsku i głową trząsł.
— Panowie, jesteście urzędnicy, macie prawo