Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad modrym Dunajem.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Doktor Hurko charakterem i wiekiem był uspokojony i flegmatyczny, widok codzienny nieszczęść ludzkich, uczynił go jeśli nie obojętnym na nie, to przynajmniej obytym z niemi. Nie czyniły już na nim tego wrażenia, jakie wywierają na pospolitym człowieku...
Wiedział z jakim stanem i chorobą ma do czynienia, po pierwszej słów wymianie, ale postanowił przedłużyć o ile możności odwiedziny, aby sprawdzić swe wrażenia i domysły.
Panna Aniela umyślnie może, opóźniała przyjście do salonu, aby go dłużej przy ojcu zostawić. Słomiński tymczasem, przytomnie bardzo, począł prosić lekarza, aby troskliwie stan córki jego wybadał.
— Jest to moim obowiązkiem, odezwał się doktor powoli — a choć dziś nasza sztuka posiada środki badania pewniejsze i prędsze, szczególniej w chorobach piersiowych, ja, stary, nawykłem trochę do powolnego przesłuchiwania się i obserwowania choroby — niechże pan dobrodziej nie posądza mnie o interesowność, ale wierzyć raczy, że sumienie mną powoduje... bo będę musiał kilka dni odwiedzając w różnych porach córkę pańską, przypatrywać się jej — nim coś orzeknę...
Słomińskiego ta otwartość ujęła, ścisnął rękę doktora — zaczął mu dziękować i prosić o jak najczęstsze odwiedziny. Potem zagadnął go o swe dawne znajomości wiedeńskie, o sam Wiedeń, o niego samego, a Hurko żwawo i wesoło odpowiadając nastroił się z nim do rodzaju poufałości.
Byli więc w najlepszej komitywie, gdy nadeszła Aniela, witać zarazem gości i zaprosić ich na herbatę. Stary Słomiński podał rękę Dyzi — chociaż od czasu jak się dowiedział, że mąż jej był niemieckim dziennikarzem, wcale dla niej nie miał sympatyi, pan August poszedł z Anielą, a stary doktor z Eljaszem...
Wszyscy razem, począwszy od pięknej pani, dla której towarzystwo to, wydało się zbyt trochę sztyw-