Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/24

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Summa summarum poczciwa kobieta. Przyrzekła gorącej kawy zgotować, abyś ją zastał z powrotem.
    Wojtuś mówił, a Wolski się już przebierał co prędzej, zrzucając mokrą bieliznę...
    — A pieniądze? — zapytał nagle...
    Garbus nic nie mówiąc sięgnął do kieszeni, dobył z niej cztery talary bite i położył je na stole..
    — Od Richterowej? — zawołał Wolski.
    — A od kogóżbym je wziął! Cztery talary, sumę neapolitańską!!
    — Ale po cóż było brać tyle?
    — Przyznam ci się, że jednego z tych czterech... musisz mnie pożyczyć... — dodał Wojtuś — to darmo, ręka rękę myje... jestem goły... Skorzystam z twego heroizmu... ty na to jesteś stworzony, aby z ciebie wszyscy korzystali...
    Ale ci oddam.
    Wolski nic nie odpowiedział, a Wojtuś jednego talara wsunął do kieszeni. Zaledwie przebieranie się skończyło, wszedł gospodarz. Rozpłacenie się poszło gładko — Wolski targować się nie śmiał. Policzono mu przyszłe szurowanie podłogi.
    U drzwi stała doróżka, siadającego w nią, Wojtuś pożegnał, miał talara i korzystał z niego, aby pójść do Spargnapaniego pokazać się rodakom, a opowiedzieć im całą