Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/546

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ponure i zgoda między małżeństwem nie zdawała się stanem normalnym. Powstawały co chwila o coś spory gwałtowne, które nawet przy guwernantce się nie uspokajały.
Panienki miały ten sam bojowniczy charakter, bo i z guwernantką i z bratem i ze sobą kłóciły się ciągle.
Prawie jednego wieku, bo rok tylko różnicy było między niemi, podobne do siebie, chude, płci ciemnej, stroiły się jak na swój wiek do zbytku i niesmacznie.
Obcy ludzie, będący w domu, od pierwszego dnia wiedzieli że panny protegował ojciec, a chłopca psuła matka.
Niepokój jakiś panował tu ciągle.
Dostatek około przybyłych widać było wielki, kufrów ze sobą wieźli mnóstwo, towarzyszył im lokaj w liberyi i służąca.
Tytułowali ich niemcy na chybił trafił hrabiami — i przyjęło się to odrazu. Panny szczególniej były kontente.
Czytelnik domyśli się łatwo, iż ci państwo zameldowali się jako: „Rittmeister Sigismund von Kossucki mit Familie und Dienerschaft“.
Od czasu gdyśmy ich widzieli na początku tej powieści, czas wielkie zmiany poczynił na obliczach obojga państwa. Pan Zygmunt jeszcze pospolitszą odstawnego żołnierza miał postać, samej pani nie pozostało śladów młodości, a twarz