Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/497

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie jadł od wyjazdu z kraju — tylko zepsuty Micio cicho szeptał, że u Chevet’a bywa lepszy.
Monia nie usiadła do stołu. Lasocka powiadała, że była drogą zmęczona i potrzebowała spoczynku. Posłano jej rosół i kurczę. W istocie miała dosyć mocną gorączkę i krztusiła się ciągle, a że tuż przezedrzwi ojciec mógł kaszel posłyszeć, tłumiła go jak mogła.
Lasocka już krew postrzegła, lecz nie mówiła o niej, nie sądziła żeby to groźnym symptomatem być mogło.
Micio od podróży, w ciągu której słyszał ten kaszel, niespokojnym był i mówił sobie, że lekarza poprosi.
Planu żadnego postępowania nie zakreślił ani Małdrzyk, ani p. Mieczysław, oba się na los spuszczając potrosze. Floryan miał ztąd pisać do Klesza, i gotów go był nawet powołać, bo mu się zdawało, że on ze swą uczonością w mieście uniwersyteckiem łatwo znajdzie znajomych.
Nie zastanowił się nad tem, iż uczeni niewielką być mogli pomocą.
Lasocka o niczem nie myślała oprócz swej Moni i jej zdrowiu.
Z wielkiem wszystkich podziwieniem chora wieczorem wstała (nie chcąc ojca niepokoić) i, choć blada i wątła, przyszła go zabawiać. Mówiono o mieście i unoszono się nad jego pięknością.