Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bia — że ona to lepiej wszystko robi, niż ja, niż ty i jeszcze takich kilku niezdarów... Czy to ja nie wiem, że wy wszyscy na mnie zarabialiście potajemnie!! Oj ty! stary sługo wierny! gdybym ja kazał strząsnąć twoje węzełki!...
Antkowi na wzmiankę o tem zimno się robiło: milczał więc.
Steńka, której i miłość własna była w grze, nie uspokoiła się, dopóki izby nowej nie dokończono. Dawała z własnych pieniędzy podarki na wódkę, aby po nocach rzemieślnicy pracowali. Gdy sama nie mogła stać przy nich, bo hrabia ciągle ją powoływał, żadnego interessu bez niej nie kończąc — stawiała na swem miejscu Pakulską do dozoru.
Pokój nowy, wprawdzie nadzwyczaj skromny, bo w nim nic zbytkownego nie było, obity był szarym papierem, miał dobrze przystające okiennice, okna podwójne, drzwi także, i — łóżko dla chorego nizkie, wygodne, stoliki i półki dla porządnego ustawienia tego, co hrabiemu było potrzebnem.
Steńka była szczęśliwą na chwilę, gdy go zobaczyła gotowym tak, że już się do niego przenieść było można. Ogrzewany był oddawna. Starym obyczajem, który ekonomowa przypomniała pierwsza, tem bardziej, że pokój dla chorego był