Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trzeci jenerał nareście barczysty, ogromny, typu w rodzaju Mikołajowskim, z wielką twarzą, z szerokiemi ramiony, miał tylko do siebie że ze wszystkiego się śmiał i na każdą rzecz powtarzał głupstwo! Do rady był dobry dla tego, że skutek jéj wynosił i roznosił nie nadwerężając go, bo nie był w stanie nic dodać swojego.
Adjutant pochodził z arystokratycznego rodu... rysy jego były piękne choć przywiędłe zawcześnie, wiele dumy w nich, a dla równych odstręczająca grzeczność wyrachowana niedająca się zbyt zbliżyć nikomu. Wejrzawszy nań, czułeś że się liczył do sinéj krwi...
Ostatnim a najciekawszym może, był urzędnik cywilny, twarz bez jednego włoska, bez wyrazu, blada, trupia, ale pofałdowana ogromnie, pokrajana jak zbyt wyciągana i wychodzona rękawiczka. Klimat petersburgski popsuł mu wątrobę, był żółty. W oczach połyskiwał ogień i bystrość, które gdzieindziéj zmiotło z oblicza nawyknienie do fałszu i chytrości. Syn popa, dziecię własnych zabiegów... Artemjew sięgał po wielkie stanowisko... na dwie pracując strony. Nienawidził arystokracyi, któréj nie mógł darować, że choć ojca jego całowała czasem w ręce, przyjmowała go wszakże w przedpo-