Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niem mogą się ratować Polacy... przerwał Lew, — Rosya pragnie ich spodlić w oczach Europy, aby im odebrać ostatek téj sympatyi jaką jeszcze u niéj mają... to właśnie cel...
Marya pobladła załamując ręce mimowolnie...
— Okropny czas! zawołała — okropna myśl! O Boże mój, Lwie Pawłowiczu! bogdajbyśmy byli nigdy nie kosztowali téj trucizny. która się zowie koniecznością polityczną.
— Tak jest! tak jest! czas okropny, rzekł minister kręcąc się na fotelu, ale narody zmuszone są niekiedy przebywać takie epoki. Cóż chcesz, droga pani... potrzeba to zrozumieć, trzeba się temu umieć poddać... trzeba być wyższym człowiekiem.
— Wyższym! zakrzyknęła mimowolnie kobieta.. a! godziż się to tak nazwać! Mówmy szczerzéj... jestli to z korzyścią dla saméj Rosyi? nie sądzę żebyście wy w to wierzyli, idziecie z prądem rzeki, nie mogąc mu się oprzeć, ale i wy dostrzegać musicie, że temi okrzykami szału i zwycięztwa lecimy do przepaści! Żadne państwo nie zyskało nigdy zniżając się do roli bezdusznego prześladowcy... Zapamiętali moskiewscy patryoci mają Rosyą za kraj wyjątkowy, który ma sobie stworzyć jakąś zupełnie nową przyszłość, nie mającą żadnéj styczności