ludziom do godnego przyjęcia bandy więźniów polskich, których transport nam na dziś oznajmiono. Uczymy się na ich grzbietach manifestacyi politycznych!! już to idzie! To swoją drogą, a ja téż i nienawidzę Polaków, którzy grają cynicznie rolę męczenników, ale poczują co moskiewska waży pletnia! Zaśpiewają z innego tonu. Ja tu już nastroiłem na dziś moich, którzy ich przyjmą jak warci. Hura! mężnym ruskim sołdatom — a napluć na tych złoczyńców... Widzicie to powoli uprawia i uczy samoistności lud, jak się wypraktykuje i poczuje swoją siłę...
Artemjew śmiał się z miną pajaca, który dobrego spłatał figla, Marya wzdrygnęła się, powtarzał z cicha.
— Lud się uczy na Polakach!
— Alexandrze Alexandrowiczu, szepnęła Marya, mówicie do kobiety, jam do tego nie przywykła, przykrość mi robicie.
— A jam do tego przywykł, myślicie? zapytał Artemjew, ale potrzeba się podnieść do wysokości politycznych potrzeb narodu... Dajemy mu lekcye! Musimy draźnić i utrzymywać nienawiść, w tém nasza siła, im dłużéj potrwa rewolucya, tém my się z niéj więcéj nauczymy... skorzystamy kiedyś,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/179
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.