Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Staremu téż błysnęły one na powiekach... zapłakali oboje.
W tém pod oknami rozległ się rozgłośny śpiew pijanych oficerów... dziki i rozpustny... Żywcow porwał za czapkę i wyszedł.