Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miętał. Żywo przypomniała mu się ta chwila gdy, w żałobnej sukience stał zapłakany nad trumienką czarną, tuląc się od płaczu ku piastunce, pokląkł i wszyscy z nim w milczeniu otoczyli mogiłę i chwilę modlili się przy niej po cichu. Potem milczący jeszcze poczęli przechadzać się po tym Powązkowskim cmentarzu tak skromnym a pełnym tylu pamiątek. Żaden przecie marmur i najwspanialszy grobowiec nie uczynił na nich tego wrażenia, co owa prosta mogiła zasypana krociem wieńców i oblana łez milionem.
Stara pani Bylska popłakawszy, poczęła Naumowi rozpowiadać szeroko wspomnienia o jego matce, o jej pobożności, staraniach, jakie dla niego miała w dzieciństwie.
Opowiadanie to budziło coraz bardziej uczucia Naumowa dla rodzinnej ziemi, od której tak długo był oddalony: zacierały się w nim ślady moskiewskiego wychowania, których żywiołem polskim zamalgamować nie było podobna. W ogóle, chociaż krótki, pobyt na cmentarzu był chwilą stanowczą w życiu tego człowieka mimo nazwiska i pochodzenia rosyjskiego poczuł się Polakiem.
Był nim już ale jak wszyscy ci, których nam dała wychowawszy i mlekiem swoim wykarmiwszy Moskwa, niosąc w piersi uczucie gorące, miłość swobody wielką, przynosił w głowie dziwne i nie nasze idee rewolucyjne, którymi zarażone były poczciwe, gorące a ukradkowym chwytaniem ladajakich pomysłów zepsute uniwersytety i zakłady despotyzmu. Stąd do nas przypłynęła rewolucja gwałtu i siły zamiast rewolucji męczeństwa i ofiary, której instynkt żył w narodzie. Niech tu nikt bajarza nie posądzi o przesadę, o nienawiść,