Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzwonią, — odezwał się biskup pośpiesznie cichym głosem — to ci tylko powiem w dwóch słowach; w miasteczku wypadkiem nocuje hrabia Mościński, ten który się to był wyniósł na Podole. Jedzie z córką, jedynaczką, do Warszawy. Córka, jak mi sam oświadczył, będzie miała parę miljonów posagu. Powinieneś mnie zrozumieć; hrabia, jako powinowaty nasz, bardzo był ze mną czuły. Niech cię Bóg błogosławi!
To wymówiwszy pośpiesznie, ksiądz sufragan przywołał kapelana Abłamskiego, aby mu rękę podał i, nie odwracając się już, drobnemi kroczkami pobiegł ku kolegjacie.
Generał stanął, uderzony tą wiadomością, w progu i na chwilę pozostał, jak wryty. Potrzebował zebrać myśli. Oczywiście coś tu było do zrobienia, należało uczynić krok stanowczy, ale jak? Zbyt się narzucać nie wypadało, zaniedbać nie godziło. Generał spojrzał na swe ubranie podróżne, strzepnął pył, podumał, zadysponował tylko ludziom, dokąd rzeczy znieść mieli i, jak stał, poszedł zaraz na miasto.
— Nie trzeba okoliczności zaniedbywać — rzekł. — Dwumiljonowa dziedziczka! jakby ją tu umyślnie w porę Opatrzność zesłała. Pójdę do Mościńskiego się przypomnieć, zobaczymy!! Gdyby Robert mnie był posłuchał i przejechał się ze mną na odpust... ale nie, nie chciało mu się, ziewnął i wolał w domu pozostać.
Zszedłszy z grobelki, wiodącej do miasta, u pierwszego żydka dopytał się łatwo generał, dokąd one państwo podróżne zajechało; znał doskonale zajazdy, poszedł więc bez wahania. W bramie gospody stał kamerdyner hrabiego. Kazał się zameldować. Słychać było wielki ruch w pobliskiej komnacie, drzwi się otworzyły i hrabia wzruszony, rozradowany, z roztwartemi rękami wybiegł, by wprowadzić pana generała. Tymczasem miss Burglife i panna Zwolska poprawiały ubranie na pannie Alfonsynie i na sobie, uprzątały tłumoczki podróżne... biegały, aby izbę jak najprzyzwoitszą uczynić na przyjęcie gościa.