Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

no kręcisz koło mieszkania Roberta? Czy nie widzisz, że śpi? Okiennice pozamykane, nie budź go, on potrzebuje biedaczysko wypoczynku. Jeśli się nie masz gdzie podziać, chodź do mnie, zrobię ci kawy takiej, jakiej oddawna nie piłeś!
Zenon głos ten wziął za głos przeznaczenia, za wyrok, westchnął i zwolna pociągnął przez dziedziniec i schody na drugie piętro, do pana generała.

Nie było u nas wprawdzie ani ordynacyj, ani majoratów; mimo to w rodzinach znaczniejszych troskliwość o utrzymanie ich świetności powoływała rodziców do rozporządzania dziećmi w ten sposób, by wielkie majętności mogły zostać niepodzielnemi. Niesiecki poświadczy, ile córek najpierwszych familij przywdziało szaty zakonne, by braciom nie uszczuplić mienia, ilu młodszych braci obierało stan duchowny, rachując na bogate prebendy i biskupstwa, które wydział ojcowizny zastąpić miały. Im bardziej ofiary i dostojeństwa bez wynagrodzenia piastowane nadwerężały majątki, tem rodzina do większych ofiar była zmuszona, ażeby dawną świetność utrzymać. Jednostki chętnie poświęcały się dla domu, dla rodu, dla gniazda, którego blask padał na nie. Działo się to najczęściej tak dobrowolnie, a rozporządzano potomstwem tak zawczasu, iż ofiara mało się czuć dawała. Dziewczątka, często w czternastym roku oddawane do klasztoru, nawykały do jego ciszy, spokoju, do jego mistycznych uciech, do pobożnych radości i zachwytów, tak że żadna ich siła potem na świat burzliwy wyprowadzić nie mogła. Tak samo synowie w szkołach zakonnych zrastali się już z sukienką nowicjuszów, umysł ich zawczasu kierował się ku zaświatowym sprawom nieba i zbawienia i ziemia nikła im z oczu. Często, gdy los dotknął tak rodzinę, iż napowrót jednego z poświęconych swych członków odzyskać chciała, trudno było skłonić go, by duchow-