Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

słońce... Mamy więc prawo czekać cierpliwie i rachować na to.
Żurba opuścił ręce, słysząc to, głowę pochylił i oczy w ziemię wlepił.
— Na to niema odpowiedzi — rzekł.
— Sam widzisz... to cały, jasny plan nasz, — dodał z dobrą wiarą Gozdowski — a nie jest on tak bardzo zły, ani tak niepewny, jakby się mógł zdawać. Książę ma prawo szukać żony w tych sferach, do których jest stworzony. Prawdopodobnie znaleźć ją powinien i rzecz skończona.
— I sprzeda się? — spytał Zenon.
— Jak można mówić coś podobnego? — oburzył się plenipotent. — Poco ma się sprzedawać? Alboż majątek nie może być połączony z umysłowemi przymiotami? alboż miljonowa fortuna nie daje, owszem, prawa wnosić, iż osoba będzie dobrze wychowana i bogata we wszystko, co staranne wychowanie dać musi?
Ironicznie, sucho śmiać się począł pan Zenon, spojrzał na Gozdowskiego, przystąpił do niego, pocałował go, uścisnął i dokończył:
— Kochany, zacny panie Gozdowski, niema co już mówić z wami... każ podawać kawę... ja ci przeszkadzać nie będę.
Plenipotent zdawał się obrażonym zrazu, lecz powoli mu to odeszło, przyjął uścisk i żart za dobrą monetę, byle spokój od natręta uzyskać.
— Tylko słowo jeszcze, — zwracając się od progu, rzekł Zenon — jaki interes sprowadza tego mecenasa z Warszawy?
— Nabycie sumy na nas, rzecz prosta, jasna i już skończona; zyskujemy na czasie, a dla nas on jest wszystkiem; wy zaś, panie Zenonie, co tak kochacie książąt i macie miłość a zaufanie u księcia Roberta, lepiejbyście uczynili, gdybyście, zamiast nas burować niepotrzebnie, skłonić się go starali, ażeby raz na serjo o ożenieniu się pomyślał.