Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obeznać pana Hartknocha z tym światem. Przy księżniczce Stelli bardzo piękna także panienka jej wieku zajmowała się gospodarstwem. Przypadała ona do tego towarzystwa, a jednak nie można było powiedzieć, żeby do niego należała. Coś było poufalszego, bardziej ziemskiego, zrozumialszego w pięknej jej, ożywionej twarzyczce, bystro patrzących oczach, uśmiechu białych ząbków, rozmowie śmiałej, zręcznej i jakby obowiązkowej, którą wszystkich zabawić się starała. Mówiła za siebie, za księżniczkę, interpelowała, począwszy od księdza sufragana, wszystkich, rzucała pytania, dawała odpowiedzi, słowem, wzięła na siebie urząd mistrza ceremonji przy herbacianej rozmowie. Jedną ręką podawała filiżanki, drugą dawała znaki, usta się jej nie zamykały, oczy biegały po przytomnych niezmordowane; wyręczała, podpowiadała, pomagała każdemu.
Mecenasowi łatwo się w niej było domyśleć towarzyszki księżniczki, obytej z domem i ostrzelanej z jego etykietą, spytał jednak, kto była ta śliczna i tak miła panienka.
— Patrzajno pan tam dalej, poza generała, — rzekł Gozdowski — zobaczysz tłustą, poczciwą, rumianą twarz szlachcica z długiemi wąsami, który sobie pot z czoła ogromną chustą ociera, spoglądając z zachwyceniem na naszą pannę. Jest to rodzony ojciec panny Antoniny, od lat dwudziestu dzierżawca części dóbr książęcych, pan Grzegorz Żurba. Panna Antonina wychowała się z naszą gwiazdą razem i od niej tego nabrała blasku. Tuż za ojcem masz waćpan chmurnego młodzieńca, rodzonego jej brata, pana Zenona Żurbę, doktora praw i administracji, wielce uczonego jegomości, który tu z nami dlatego może gadać nie raczy i zawsze nam taką twarz pochmurną przynosi. Jestem pewny, że gdyby go tu ojciec gwałtem nie przywiózł, z dobrej woliby nie przyjechał.
Mecenas, widząc, że trafił na drażliwą materję mimowoli, zamilkł nic nie odpowiadając, ale spojrzaw-