Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gozdowski skłonił się, dziękując za ten kompliment, ale westchnął.
— Bądź co bądź, my — dodał — nie możemy temu ani zapobiec, ani się sprzeciwić, dla nas to chwilowo jest dogodne. Pozwoli tylko pan dobrodziej, ażebym o tem z księciem Robertem pomówił. Wiadomo zapewne panu, iż książę szambelan, ojciec, który już w czerstwem zdrowiu dochodzi lat osiemdziesięciu, dla samego wieku nie może się zajmować swemi interesami, zdał je więc całkowicie na syna, księcia Roberta. Książę zaszczyca mnie zupełnem zaufaniem, wszelako sama forma wymaga, by wiedział i aprobował, co się czyni.
Hartknoch się skłonił tylko, a Gozdowski ciągnął:
— Pan dobrodziej, chociaż, jak mi to oznajmiłeś, mało masz czasu, już dziś, przy nadchodzącej nocy, nie zechcesz się wyrywać.. jutro skończymy wszystko w kilku słowach. Gdyby to mu nie czyniło subjekcji, wniósłbym o spędzenie wieczora z nami w pałacu. Oznajmię tylko przybycie pańskie księciu Robertowi, a potem pójdziemy razem i będę miał przyjemność zaprezentować go czcigodnej rodzinie książąt, której poznanie pewnie mu będzie miłe. Mało już takich w kraju domów mamy. Dziś właśnie, choć zwykle żyjemy bardzo odosobnieni, mamy całą familję zgromadzoną, dla obchodzących w ścisłem kółku rodziny imienin j. m. księdza sufragana, brata pana naszego, który tu zjechał wedle zwyczaju, aby wraz z księciem Hugonem i naszym panem dzień ten przepędzić. Braknie nam tylko siostry księcia, w ścisłym zakonie pp. brygidek życie wiodącej, aby cała czcigodna i zasłużona familja połączona była.
To mówiąc, westchnął Gozdowski.
— Ale to właśnie przyczyna, — rzekł mecenas — abym się państwu w takim dniu nie narzucał, nie chcę sam jeden obcy być nutą dysharmonijną!
— Ale bynajmniej, bynajmniej, — zawołał Gozdowski — u nas tu wielki świat, choć na wsi, nigdy na obcych i łaskawych nie zbywa. Będą panu radzi,