Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i broni takim orężem, jaki pochwyci. Nieuczciwego w tem niema nic, a serdeczności w interesach szukać, to trudno, to trudno. Zresztą, panie mecenasie, łaskawco mój, ani ja, ani pan obowiązków względem tej familji nie mamy.
Ruszył ramionami.
— Idzie tedy o sto tysięcy? hę? prawda? — ciągnął dalej, już na stoliku się oparłszy — o ostatnie sto tysięcy? Dam, dam! kogoś zapewne spłacimy. Co pan ceni ich majątki? Jak się mecenasowi zdaje... dużo im zostanie, jeśli na subhastację pójdą?
— To wyrachować trudno, — rzekł Hartknoch — majątki mogą się sprzedać drożej lub taniej, od tego zależy, co im pozostanie, w każdym razie niewiele. Jest dług Towarzystwa, są legata, są sumki drobne, są zaległe procenta...
Oba zamilkli i oba liczyć się zdawali. Zembrzyński pochylił się nad stołem i coś na papierku kreślił, podniósł się potem... zadumał... z za szlafroka dobył kluczyka i śpiesznie wyszedł z nim do drugiego pokoju, to jest do pustej sieni.
Mecenas został sam. Wstał z krzesła i począł się przechadzać po nędznem mieszkaniu swojego klienta, który znikł i chodu jego nawet ani otwierania drzwi dalszych słychać nie było. Dla nawykłego do najwykwintniejszego życia, mieszkania, powietrza i sprzętu człowieka pobyt nawet w tej izbie krótki musiał być przykry. Znać to było w twarzy mecenasa, który, chodząc, unikał dotknięcia tych brudów, niektórym sprzętom przyglądał się z dziwnym uśmiechem i znowu, ramionami ruszając, chodzić poczynał. Przez szyby, któremi na przedmieście chciał spojrzeć, od kopcia i pyłu odwiecznego osmolone a grubą warstwą pleśni okryte, nic prawie widać nie było. Ściany miały tę barwę neutralną, nieokreśloną, jaką wiek i wilgoć nadawać zwykły; pył okrywał wszystko, co niedotknięte życiem powszedniem pozostać mogło... nędza, a raczej zaniedbanie osobliwsze i dobrowolne patrzy-