Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żołnierską służbę odprawia i Panu Bogu służy. Słyszałem, jak stary Jackowski tłumaczył, iż ks. kanonik i pułkownik wyrzekli się świata, aby całe dobra przeszły na głowę szambelana.
R. 1796. Nie było czasu pisać, a i co zapisywać nie miałem. Trochę zelżała służba dworska, bo roboty około pałacu mają się ku końcowi. Już tylko stolarze, pozłotnicy i ślusarze pracują, a malarze kunszty swe na ścianach i stropach wyprawują dziwnie pięknie i misternie. Księżna pani spodziewana w maju. Ma też nastąpić zaraz i uroczyste poświęcenie odnowionego pałacu i wielkie przyjęcie a bale na inkrotowiny. Książę na mnie wciąż krzywo patrzy, ani wiem dlaczego, bo mu się akomoduję, jak umiem i mogę. Byle najmniejsza rzecz, zawsze coś od niego oberwać muszę.
Czerwiec. Odwiedził mnie ojciec, anom się darmo ucieszył. Myślałem, że mnie stąd weźmie; skarżyłem się mu, że łaski u księcia jakoś nie mam: nic nie pomogło. Powiedział: „Staraj się, błaźnie, zasłużyć na nią“. Kazał w miejscu zostać i jeszcze podobno sam księdza prosił, aby surowo trzymać mnie kazał. Chyba łaska Boża przyjdzie mi w pomoc, ażebym się utrzymał i wytrzymał, tak mnie już teraz w kluby wezmą. Pojechał ojciec, zostawiwszy talarów dwa i tynfa.
Grudzień. Coraz gorzej. Jak się marszałek dopatrzył tego, że mnie książę nie lubi, jeździ po mnie, jak chce. Szesnaście lat kończę, a za ucho kręci — trudno i znieść. Panie Boże daj cierpliwość i wytrwanie! Na nowy rok, słyszę, barwy nowej nie dadzą, chyba pod Wielkanoc, a co mnie, to i zwykły podarek minie, bo już tak pan marszałek osądził.
1797 roku. Odebrałem wiadomość z domu najsmutniejszą, jaką w życiu mieć mogłem. Dnia 7 stycznia dobry ojciec nasz, Panie świeć nad duszą jego, skończył w Mokrzyńcu, o godzinie czwartej z południa. Nie zostało po nim ino trochę ruchomości, które w testamencie są wszystkie pominione. Brat mi pisze, że