Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyporządzony. Piękne otaczające go drzewa, widok na dalekie łąki, lasy i wsie, porozrzucane w okolicy, miejsce to czyniły bardzo właściwem do takiej chwilowej wycieczki.
Mężnem sercem książę Robert, nie okazując, czego nie czuł, nie odgrywając komedji miłosnej, był wszakże ciągle na usługach Alfonsyny, co jej pochlebiało. Nagradzała go wzrokiem bardzo obiecującym i ożywiła się pod wieczór do tego stopnia, iż się parę razy roześmiała.
Baczne ojca oko dośledziło pożądanych symptomów i hrabia zacierał ręce w milczeniu, już prawie pewny, że księcia mieć będzie zięciem. Generał, na ten raz dyplomatą się stawszy, potrafił zupełnie ująć miss Burglife, którą prowadził do stołu i ze szczególnemi był dla niej atencjami, tak że Angielka sama pierwsza szepnęła Alfonsynie, uśmiechając się, iż ją podejrzywa o skłonność dla pięknego Roberta. Alfonsyna zarumieniła się mocno, chciała wypierać się i przeczyć, ale wykonała to tak niezręcznie, iż miss Burglife została przy swem przekonaniu.
Trzeci dzień doreszty jakoś spoufalił i zbliżył harmonijnie towarzystwo. Stella poprzyjaźniła się z Alfonsyną, generał z hrabią wszedł w tajemnicze jakieś narady, zaprosiwszy go do siebie na górę. Wszystko szło jak najlepiej, o wyjeździe nie było mowy i złożyło się tak dziwnie, iż książę Robert właśnie miał jechać do Warszawy, a zatem mógł w drodze hrabiemu i hrabiance towarzyszyć. Wszyscy już o staraniu się księcia, o jego zakochaniu i układającym się związku szeptali.
Robert znajdował się prawdziwie heroicznie. Może baczniejsze oko dostrzegłoby w jego postępowaniu rozpaczliwej jakiejś odwagi nienaturalnej, przymuszonego coś i gorączkowego; ale dla Alfonsyny, dla jej ojca, dla miss Burglife, która dom książęcy wielbić zaczęła i pod niebiosa wynosić, było to aż nadto dostateczne. Wprawdzie po każdym dniu takim wy-