Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Statysta, jakich mało. Nie można powiedzieć, szambelan ma rozum wielki, ministerjalny. Generał nasz poczciwy też nielada człek; ale ksiądz sufragan to orzeł familji. Bez niegobyśmy już pono dawno cienko śpiewali. To jego robota i zaraz znać, bo rozumna i jak z płatka.
Wieczorem już czekano trochę na zapowiedzianych gości, bo konie rozstawne i ze dworu, i od Żurbów zostały wysłane do zabielskich karczem. Lecz nim jeszcze hrabia z córką nadjechał, niecierpliwy generał, nająwszy pocztowe konie, uprzedził ich o godzinę. Nie zachodząc do siebie nawet, pośpieszył do szambelana, który w swem krześle ubrany, wypudrowany, wyświeżony, nie okazując niecierpliwości, ciągle wszakże spoglądał na zegarek. Bracia przywitali się uściskiem.
— Mój Hugonie, Bóg ci zapłać, Bóg zapłać; ale powiedzże mi, jak to tam wygląda? — zaczął szambelan.
— Ano, nieźle, wcale nieźle, — szybko odpowiedział generał — byle Robert miał rozum, może się coś dobrego ułożyć. Ja nie lubię zbyt pięknych kobiet, nadto się kochają w sobie. Hrabianka wcale brzydka nie jest, piękna też nie; delikatna, trochę sztywna, znać manierę od guwernantki Angielki nabrała, lecz to się rozkrochmali. Ojciec choć do rany przyłożyć.
— Toć go znamy — przerwał szambelan.
— Znaliśmy go młodym człowiekiem, a wyrósł na dobrego potulnego służkę ukochanego dziecięcia. Za nos go wodzą, jak chcą. Ale to dobrze, to bardzo dobrze — dodał optymista. — Zrobi zawsze, co mu córka każe. Wszystko zależy od tego, jak się Robert znajdzie i spodoba. Angielkę trzeba bardzo maneżować.
To mówiąc i uścisnąwszy brata, generał poszedł się przebrać, bo zamierzał także wystąpić paradnie i gdyby to nie było śmiesznością, byłby pewnie przywdział swój ponsowy ze złotem, srebrem i aksamitem