Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tecznych prośb, z któremi wartował u drzwi wszystkich możnych... ale napróżno!
Zwątpiwszy po kilkoletniej warcie w przedpokojach ministrów, aby co z tych starań przyjść mogło, Drolling zaczął dawać lekcje fechtów.
Ale płacono mu tak tanio!
Nędza zaglądała uchylając drzwi do domu, w którym codzień rosły dzieci, ubywało grosza, przybywało długów i ciężarów, zmniejszało się nadziei. Trzy córki, pięciu synów po śmierci matki, zostały na wyłącznej pieczy starego Drollinga, który fechtował się z uczniami swymi i z biedą jak mógł, ale bieda często go dotykała. Starsza córka Róża wzięła zarząd gospodarski w domu.
Róża była piękna, jak Tekla, jak Adelajda, ale najzalotniejsza ze wszystkich.
Jej przykład stał się wzorem dla młodszych siostr.
W domu wprawdzie mniej niedostatek czuć się dawał, ale co się działo za domem? zkąd płynęły pieniądze, stroiki, protekcje i nieznani dotąd przyjaciele?
Róża nie mówiła, ojciec się też nie pytał: tylko czasem wieczorem sparłszy się znużony na komodzie, wpatrując w portret nieboszczki mruczał.
— Dziwna rzecz! miałem ją całe życie za dobrą gospodynią, a przecież za Róży daleko dostatniejsi jesteśmy, choć nic więcej nie mamy a więcej daleko potrzebujem. Dziwna rzecz!
Stary nie uważał, że Róża całe wieczory pędziła za domem, na przechadzkach, wracała czasem w nocy i nieraz odprowadzaną była przez nieznajomą młodzież aż do drzwi mieszkania na trzeciem piętrze.
Nikt przecie z tej młodzieży nie ukazywał się jako starający o jej rękę. nie bywał w domu i nie poznawał