Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom IV.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mywało, nic nie stawało na zawadzie. Ojciec niby nie widział a przynajmniej nie rozumiał, mąż patrzał, jakby go to wcale nie obchodziło! Szła więc dalej a dalej, i teraz mając już w klatce mitrę książęcą, postanowiła nie wypuścić jej.
— Książe, nie żonaty — powiedziała sobie — mąż mój stary, ja bogata, kto wie co z tego być może?
Księciu Kazimierzowi, ani się śniło, żeby można na jego rachunek tak marzyć. Może nawet odstręczyło by go to, gdyby się domyślał. Ale on cały był zachwycony Zuzanną, która mu się po melancholicznej hrabinie, wydawała nieporównaną. Daleko bieglejszy w sprawach miłosnych od kasztelanica, który wiele zaczynał, ale zawsze mu się ku końcowi urywało: książe prowadził intrygę na zimno, a z wyrachowaniem strategicznem.
Przyszła chwila w której Zuzanna poddać się musiała, sądząc że najwyższej miłości dowodem na wieki do siebie księcia przywiąże. Dla niego zaś ten najwyższy dowód, był zwykle ostatnim terminem miłości, po którym, otarłszy usta, wstawał od stołu. Tu jednak dowcipem, wesołością, szczebiotliwością swoją, dłużej go potrafiła zatrzymać u nóg Zuzanna. Nie kochał jej, ale go bawiła: nie kochała go, ale się chlubiła podbiciem, i tak żyli z sobą jak para wesołych gołębi. Maleparta kłaniał im się zawsze bardzo grzecznie, ale od niejakiego czasu, poczynał wcale niepotrzebnie ich schodzić, gdy przytomność jego najmniej pożądana była: kiedy wzrok jego dziki, obłąkany spotkała żona, kochanek, to mimowolnie zimno im się robiło i straszno. Nie wiem czy okoliczność jaka obudziła jego zazdrość, czy podsłuchał co, czy zobaczył, czy znudziła mu się obojętność dla żony; ale widocznie stał się nieprzyzwoicie natrętnym.
Zuzanna i książe oboje to spostrzegli, ale mając to za niewytłomaczony kaprys, w człowieku, który tyle dał dowodów obojętności, cierpliwości, rozsądku mężowskiego, nie uważali.
Nie raz wśród poufałej rozmowy o szarej godzinie,