Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żna wszystko mówić, a usunąć jej nie ma gdzie.
— Cóż mi takiego powiedzieć macie?
— Przebrałem papiery, namyśliłem się, poradziłem ludzi (a bajka, jako żywo, bo nie radził się nikogo, prócz siebie, i dawno wiedział co miał czynić). Przyszedłem z ultimatem do pani.
— Jakież ono jest, niech wiem? — spytała wdowa cała w strachu.
— Rzeczy wielce niepewne, Bóg wie, mówił dalej Maleparta, co z procesu wypadnie. Nabywać pretensyj nie mogę; ale tak, namyślcie się, czybyście mnie za zięcia nie przyjęli, a w takim razie zajmę się waszym interesem jak własnym i poprowadzę go swoim kosztem.
Pani Mrozicka radośnie wykrzyknęła:
— A! mój dobrodzieju, wielką mi czynicie łaskę i cześć waszą propozycją. Ale Rózieczka to takie jeszcze młode, takie płoche! — W naszej nędzy, ani nadziei wydźwignienia bez ciebie; ale gdyby mi z głodu umierać przyszło, woli jej gwałcić nie będę!
Maleparta się namarszczył.
— Spodziewam się jednak, pewna jestem, dodała wdowa, że Rózia z ochotą, z wdzięcznością, na waszą propozycją przystanie. Dozwólcie mi tylko czasu, niech ją wybadam, wyrozumiem. Bywajcie u nas częściej.
— Moja pani — odrzekł dumnie Maleparta, ale ile możności mitygując zły humor, bo się spodziewał że go od razu za oświadczenie w ręce ucałują. — Ja starać się i cholewek smalić czasu nie mam. Chcecie, dobrze, a nie chcecie, drugie dobrze. Rozmyślcie się tylko. A waćpani wręcz córce powiedz, że to dla waszego podźwignienia potrzebne. Juścić jakkolwiek młoda, porozumie o co chodzi i jakiej to wagi.
— A! bądźcie pewni, że jej wszystko co będę umiała i mogła powiem, że spokojną jestem o nią; bo bym jej w ogień wskoczyć kazała, i to by dla mnie zrobiła. Ale nie chcę jej zmuszać, potrzebuję wyrozumieć.
— No! no, dobrze, jak tam sobie chcecie, odparł Maleparta — a na kiedyż odpowiedź? bo ja jej potrzebuję koniecznie rychło. Dodaję dla waszej wiadomości,