Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zobaczemy matko, a jeźli dla ciebie potrzeba będzie ofiary nie tylko ręki, ale życia mojego, uczynię chętnie.
I rzuciła się w objęcia matki.
Matce łzy się puściły.
— Żadnej ofiary, Róziu, żadnej nie chcę, lepiej nędza, lepiej praca, lepiej co bądź, lepiej żebractwo, bylebyś ty była szczęśliwą. Rób co ci się podoba.
Następnych dni zostawione same sobie kobiety, wzięły na rozmysł obie przyszłość swoją. Pani Mrozicka domyśliła się do czego zmierzała mowa Maleparty; Rózia po przestrachu swoim zmiarkowała, że tak być musiało, ale zastanowiwszy się, przyrzekła sobie w duchu, nie okazywać więcej wstrętu Maleparcie, pokonać go jeźli można, i poświęcić się, jeźliby była tego potrzeba, dla matki.
Siwiejące przedwcześnie włosy wdowy, jej cierpienia, jej niespokojność, tyle ofiar z jej strony, nakazywały dziecięciu tę jedną choć największą, bo z siebie i życia swego uczynić ofiarę.
Tymczasem dobroczyńca, dawszy czas do namyślenia wdowie, nie pokazał się prędko, wyrachował on tak, aby pomoc pieniężna przezeń dana, wyczerpała się i zostawiła znowu w przykrem położeniu panią Mrozickę, co nigdy rachować i oszczędzać nie umiejąc, nic dziecku odmówić nie będąc w stanie, prędko się znowu ujrzała przywiedzioną do zupełnego niedostatku. Ostatni talar zmieniony rano, już się wyczerpał wieczorem, opłaciwszy mieszkanie, kupiwszy potrzeb do życia codziennego, sprawiwszy coś Rózi — wdowa potrząsała próżnym woreczkiem, usiłując wyrachować, gdzie się nowe zapasy podziały, i jak tak prędko przebrać mogły.
Rózia w kąciku, bawiąc się kwiatkami, spozierała na matkę ukradkiem i widziała z oczu jej myśl i niepokój. Nic jednak nie mówiła; powtarzając tylko w duchu uczynione postanowienie poświęcenia się, udania nawet, że jej to bez bolu i trudności przychodzi. — Dzień jeden, drugi tak upłynął. Wdowa wyglądała na-