Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od dawna miał to w głowie, że chłopiec nie „przyjdzie do rozumu“ tylko za sprawą kobiety...
Jak się zakocha, zadurzy — to mu ten kleryk wywietrzeje... I byłby go w tym celu zawiózł dawno do Berezówki, ażeby się w Marynce zakochał — bo że to nastąpić musiało, najmniejszej nie miał wątpliwości.
Lecz — cóż po tem? on ubogi, ona biedna? W swaty podobne wdawać się nie chciał.
Teraz zaś, gdy Marynka z matką za miesiąc wyjeżdżać miały — zdało mu się, iż zaprezentować go w Berezówce nie było niebezpieczeństwa...
„Raptusowo tak rozmiłować się ten flegmatyk nie może — mówił sobie, — a przynajmniej czy nie rozbudzi się, nie wstąpi w niego duch, gdy ładną dziewczynę zobaczy...“
Dalej rozumował sobie major, iż — dla dania większej swobody chłopcowi, która go mogła zmusić do samoistniejszego postępowania, posadzi go w Berezówce (na własną odpowiedzialność) i doglądać będzie...
Projekt zdawał się Kulwiszowi tak szczęśliwy, że go wprawił w humor najlepszy. Począł świstać mazurka Dąbrowskiego (a miał talent świstania rzadki), klacz ściągnął biczem i nie zważając na grudę... pośpieszył do Kąta...
Nazwisko posiadłości bardzo właściwie było jej nadane.
Dworek nowiusieńki, cacko... na pagórku nad strumieniem i sadzawką, cały był otulony i zamknięty starą olszyną...