Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/452

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śnie kierunek, i z pociechą winszowała sobie wieczoru dnia tego zupełnego tryumfu.
Nikt w świecie nie miał wiedzieć o tem, że się spotkali, że się znali. Ona tejże nocy powracała do stolicy, on miał w kilkadziesiąt godzin po niej się ukazać.
Baron tymczasem spokojny o przyszłość śpiewaczki, gdyż był pewien, że teatr się bez niej nie obejdzie, mało nawet myślał o jakichkolwiek staraniach.
Dowiedział się o przybyciu nowego impressaria obojętnie, nie śpieszył robić z nim znajomości.
W kilka dni wieść się rozeszła po mieście, że Rosini przyjechał już z gotowym pocztem artystów, że nie potrzebował się starać, o nich, i że nowa trupa jest pełna.
Lacerti sama niby strwożona przybiegła do Marynki, zwiastując jej tę smutną wiadomość, iż ona zaledwie mogła wymodlić bardzo skromne pomieszczenie, na przypadek gdyby primadonna zastąpiona być miała.
— A wy? — zapytała Marynki: nie staraliżeście się?
— Ja dotychczas nie wiedziałam nawet o niczem...
Z wielką troskliwością o los przyjaciółki Laura ubolewać zaczęła nad tą jej nieopatrznością, nad zaniedbaniem jej przez przyjaciół.
Wieczorem tegoż dnia dowiedział się Percival o tem, zadumał i nie dobrze rozumiejąc, radził cierpliwość.
— Z głosem pani, rzekł, nie potrzeba się napra-