Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Odźwierny zapewnił ją, że pani dyrektorowa nie wyjeżdżała jeszcze i nie przyjmowała nikogo.
Laura na bilecie ołówkiem nakreśliwszy: Très pressée, — posłała go Marynce.
Nie potrzebowała długo czekać na przyjęcie, pani była w swoim pokoju i przegrywała nowe jakieś dzieło, o które szło czy ma być lub nie przedstawione na scenie, gdy Laura wpadła z gorejącemi policzkami i oczyma.
Marynka wstała na jej powitanie ze zwykłą swą powagą, która dziwnie odbijała majestatycznym spokojem od namiętnej fizyognomii i ruchów Lacerti.
— Szanowna pani: głosem przerywanym zadyszką poczęła włoszka: przedewszystkiem, proszę, każ drzwi swe zamknąć bez wyjątku dla wszystkich. Mam mówić o czemś nadzwyczaj ważnem, co was obchodzi... ale, proszę mi dać odetchnąć!...
To mówiąc, padła na krzesło i dłonią białą ucisnęła czoło...
Gospodyni zdziwiona, niespokojna trochę, nie tracąc jednak powagi, zadzwoniła, aby dać służącej rozkazy.
Lacerti tymczasem dobyła flakonik z torebką, odetknęła go i orzeźwiała się, wciągając wódkę kolońską.
Przygotowania te, przestrach Laury, wejrzenia jej, ruchy gorączkowe, coraz bardziej zastanawiały Marynkę, która znając już włoszkę, pytała się tylko siebie w duchu, czy to co widziała było istotnem wzruszeniem, czy doskonałą komedyą. Rozwiązać tę wątpliwość było bardzo trudno.
W następującej scenie potrzeba sobie pannę Laurę wystawiać ciągle z włoskiemi ruchy, rzucaniem