— Napróżno szukam oczyma! nic nie mogę dostrzedz...
Byli już nareszcie w ganku, Percival wołał o powóz, posłał służącego, aby szukał tego, który przywiózł Marynkę i wdowę. Po długiem oczekiwaniu, znaleziono go nareszcie, ale jakież było zdumienie barona, gdy woźnica oświadczył, że panienki nie widział, że go nie wywoływano...
— Niewątpliwie, odezwała się wdowa, Corsini musiał, nie znalazłszy powozu naszego, wziąć inny, i kazać ją odwieźć do domu... Jedźmy tam wprost panie baronie, proszę, pewnie ją tam znajdziemy.
Baronowi to zabłąkanie się panny Maryi z włochem nie było wcale do smaku, marszczył się, posyłał szukać, gniewał się na Krzewską, i straciwszy tak z pół godziny czasu, naostatek siadł z wdową, zamierzając odprowadzić ją, aby się przekonać, że Burczakówna powróciła.
Niespokojność jego zwiększało to, że widział Krzewską niezmiernie pomieszaną, i mimo ukrywania się z wrażeniem, niespokojną tak, że od rzeczy mówiła.
Szybko potoczył się powóz do mieszkania wskazanego... Gdy przyszło wchodzić na piętro, Percival musiał niemal dźwigać wdowę, tak osłabła...
Służąca, która wybiegła otworzyć, na pytanie o pannę Maryę, odpowiedziała zdumiona, że jej dotąd nie było.
Baron tupnął nogą z gniewu... Krzewska była na pół omdlałą...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/316
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.