Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zna jak ja... a z tych co nas otaczają, doprawdy jednego nie ma, któremu zaufać można...
Poczęła poufnie malować jej postaci najbliższe, w istocie takiemi barwami, w jakich je widziała...
— Najprzód Volanti! nasz pan dyrektor, mówiła, zniżając głos... Co do serca... no, nie wiem, czy je kiedy miał; co do gustu... kocha się w starych gratach politurowanych świeżo, jak nasza jaśnie oświecona księżna... Skąpiec, chciwy... a chytry! chytry...
Marynka nic nie odpowiadała, — ciągnęła więc dalej:
— Percival, natura arystokratyczna zewnątrz, wytresowany doskonale, serce w nim czasem drga, ale kapryśnie i krótko. Im zręczniejszy, tem z nim ostrożniejszą być trzeba... Książę Agaton, karykatura... pfe! Samsonow gdyby nie był fanatico per la musica, mógłby być świętym. Ma fizyognomię apostoła... Stare, poczciwe dziecko...
Szczebiotała tak o znajomych i nieznajomych, przechodząc po kolei, śmiejąc się, dzieciniąc, usiłując coś wydobyć z Marynki, i gdy się rozstawały, wiedziała, że ją opanować potrafi...