Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie brak jej uczucia, lecz zanadto żyje zamknięta; ona i ja... zbyt klasztorne prowadzimy życie...
Volanti zagadał o czem innem... Krzewska też umilkła... Z tego co mu powiedziała, choć się to zdawało jej własnym interesem nadchnione, coś może zanotował sobie pan dyrektor, i przyznał w duchu, iż trochę słoszności mieć mogła...
Zdania wszystkich nazajutrz sformułowane zostały i zlały się w jedno, staraniem panny Lacerti. Opowiadała ona, z najlepszego źródła, że owa sławiona diva okazała się bardzo mierną, bez czucia i życia śpiewaczką, że jej brakło szkoły, i że choć miała trochę świeżości w głosie, i choć przez litość jej dawano brawa, najpierwsi znawcy w stolicy nic dobrego nie wróżyli w przyszłości.
Według niej Volanti się miał zupełnie omylić, i zły był, że tyle poniósł trudów i kosztów napróżno. Nawet występ blizki, skutkiem próby zdawał się jej wątpliwy...
Lacerti, książę Agaton, Scarlatti i cała klika, nie okazując za wcześnie uknutego spisku, przygotowywali opinię, głosząc, że nowa gwiazda nie utrzyma się na horyzoncie.
Nie wiedziała o tem Marynka, ale dobrze był świadom przygotowań tych Volanti, i po cichu także sposobił się do obrony. Niepodobna mu było w teatrze zapobiedz jakiejś manifestacyi, która na karb obrażonego Scalattego spaść miała, lecz mógł ją odeprzeć zwycięzko.
Z tem wszystkiem nie śpieszył jeszcze z tą bitwą stanowczą, wahał się, odciągał ją, szukając roz-