Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co było, Marynka czytała je chciwie, a obie po niewieściemu płakały nad niemi
W Berezówce szło wszystko bardzo dobrze. Juraś zawiadamiał o zdrowiu i życiu ulubionych stworzeń, pozostałych pod jego opieką, potem o ogródku.
Wspomnienia tych miejsc, w kiórych przy biedzie i niedostatku tak im dobre było w porównaniu do teraźniejszego stanu, przykrzejszym jeszcze czyniły położenie obecne.
W istocie życie było ciężkie dla matki, która widziała jak Marynka w tej atmosferze miejskiej zamiast się rozwijać, bladła i mizerniała, dla córki, która na jej twarzy czytała też znużenie, wyczerpanie i piętno cierpienia.
Po całych dniach przesiadywały same, jeżeli Zosiczowa ich nie odwiedziła. Marynka miała tak wiele do uczenia się, ćwiczenia, pisania, iż ledwie czas znalazłaby odetchnąć, matka musiała pilnować kuchni, czuwać nad sługą, zajmować się domem, na którego utrzymanie, to co dawał Volanti zaledwie mogło wystarczyć. Prosić go o więcej, duma nie pozwalała. Z Berezówki nie mogły się nic spodziewać, bo major przekonany, że im nic nie było potrzeba, spłacał dłużki powoli.
Z pewnego względu z Corsinim było lepiej, ale utrapiony Włoch, gorączka wielka, co prędzej pragnął dokończyć wykształcenia muzykalnego, które zaledwie było poczęte, zamęczał więc, choć bardzo grzecznie, swą uczennicę.
Zamiast godziny, lekcye się przeciągały po dwie i więcej; Corsini poddawał myśli coraz nowe, zachę-