Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Konferencya dwóch przyjaciołek, które się sobą nasycić nie mogły, trwała godzin kilka, i wywarła ten dobry skutek, iż księżna wylawszy wszystką gorycz z duszy, znacznie się potem uspokoiła.
Jadzia przywdziawszy teraz postać niewinnej ofiary i męczennicy — była melancholiczną uśmiechniętą, spokojną.
Pomimo osłabienia, na które się skarżyła, chciała przyśpieszyć wyjazd do Zbyszewa, a że i matka pochlubić się pragnęła swem dziełem, czwartego dnia pałacyk już stał pustką, a Celestyn ze służącą ciągnął za żoną, posłuszny, do nowej rezydencyi.




W kilkanaście dni po przybyciu na wieś, pan Celestyn siedział już nad stosami papierów, które posłuszny pan Podroba w milczeniu mu złożyć był zmuszony.
Dla obeznania się z tem nowem dla siebie zadaniem, Celestyn musiał zażądać papierów z dawnych lat — chociaż do kontrolowania ich prawa nie miał. Nie w smak to było rządcy, jednakże odmówić nie mógł.