Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Księżniczka tak była zajęta sobą i Celestynem, że nie postrzegła przesuwającego się Landlera, a gdyby go była zobaczyła, może nie byłoby to jej powstrzymało od wyznań, które jak najgłośniejszemi uczynić chciała.
Celestyn potrzebował całej siły ducha, aby nie być ogarnięty tym szałem... od którego serce mu biło... Ile razy usiłował powstrzymać Jadzię, stawała się gwałtowniejszą jeszcze... Widocznie chciała być nieodwołalnie skompromitowaną.
Scena ta przeciągała się jeszcze, gdy popchnięty przez matkę doktór, wszedł do sypialni. Zdawało się księżnie, iż przytomność jego, córkę potrafi powstrzymać...
— Cieszę się, że panią widzę dziś lepiej.
— A! rozśmiała się Jadzia, wskazując na Celestyna... Znajdujesz mnie pan w tej chwili nawet szczęśliwą... Oto jest mój wybawca, któremum winna tyle, że chyba... ofiarą samej siebie potrafię mu się wywdzięczyć...
Doktór stanął, udając niezmiernie zdziwionego...
— Pan mi dopomożesz do przekonania mamy, że — albo zgadzając się na to, co ma moje szczęście stanowić, ocali mnie, — lub sprzeciwiając się, zabije...
Matka, która słuchała — łkała i płakała tak, że jęk jej dochodził aż tutaj.
Księżniczka chwyciła za dzwonek stojący przy niej i poruszyła nim gwałtownie. Wbiegła panna Klara blada i przelękła.
— Proszę do mnie wezwać mamę i ks. Marcina, odezwała się Jadzia...