Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rakteru. Nieśmiałość jego można było czasem wziąć za dumę — milczenie za chęć ukrycia się z temperamentem namiętnym, z którym zdradzić się obawiał. Wiele w nim było krwi i tradycji Ludwika XIV, w zamiłowaniu przepychu, elegancji, etykiety; ale zarazem znużenie protestowało przeciwko więzom, które wkładały nań obrzędowe formy dworu.
Fleury wychowywał go z powolnością i łagodnością niestrudzoną, starając się mu jak najmniej ciężyć, aby, doszedłszy do lat, nie zapragnął od niego się wyzwolić. Bawił go, ślepym był, gdy wymagały okoliczności, nie dając mu nigdy uczuć swej władzy. Wyręczał go tylko i rozrywał.
Potęga Richelieu’go i Mazarini’ego prawdopodobnie już mu się uśmiechała, ale szedł do niej drogami charakterowi swemu właściwemi. Utrzymywano, że Fleury, sam wychowaniec kobiet, zręczność ich i giętkość przejął w postępowaniu. Zyskał też sobie serce wychowańca i zaufanie.
Przez cały czas regencji biskup ograniczał się na skromnej roli ochmistrza, dozorcy, nieodstępnego towarzysza. Po zgonie Orleana nie zmienił się nagle, a choć może przewidywał, że Bourbon pozbyć się go zechce, nie wystąpił nieprzyjaźnie przeciw niemu.
Książę de Bourbon, który, korzystając z chwili wahania się innych książąt krwi, narzucił się zuchwale królowi z porady swoich przyjaciół, był człowiekiem młodym, chciwym władzy, spragnionym życia. Namiętny a pozbawiony wyższych zdolności, któreby mu na wyznaczonem stanowisku dozwalały się utrzymać, pozbawiony i jasnego pojęcia położenia, i woli energicznej, narzędziem był w rękach markizy de Prie.
Śliczna ta pani, córka finansisty Berthelota de Pleneuf, dwudziestokilkoletnia mężateczka, dowcipna, pełna wdzięku, roztrzepana, zuchwała, namiętna, wychowanka regencji, miała powierzchowność i obejście się najlepszego towarzystwa, ale razem jego zepsucie. Płochą zalotnicę otaczał liczny orszak wesołej młodzieży, spekulantów, intrygantów, z pomocą których ks. Bour-