Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pompadour... Król — nudzić się nie miał czem: nowa metresa nie dawała mu wytchnienia ani spoczynku, nie pozostawiała go ani na chwilę samemu sobie i nudzie. Czyhała na niego, porywała, wciskała się wszędzie, a wkońcu stała się tak potrzebną, jak powietrze do oddychania.
Nieznacznie rozpostarła swoje panowanie na wszystkie strony, owładnęła ludźmi, potrafiła pozbyć się nieprzejednanych, poodsadzała niechętnych, ujęła najzaciętszych, olśniła nawet tych, którzy poczęli od sarkazmów, a kończyli na ekstazie.
Za jej wozem triumfalnym szli poeci i kroczyli filozofowie.
Osobliwa rzecz, metresa królewska była z uwielbieniem dla królowej. Poeta jej nadworny, który był razem poetą Fryderyka II, zarówno śpiewał chwałę faworyty i majestat męczennicy. Pompadour stała na straży, aby jej oszczędzać cierpienia, aby ją od lekceważenia obronić, dawała przykład uwielbienia dla jej cnoty... Te objawy głośne, w których szczerość wierzyła królowa, zmuszały prawie do wdzięczności, do powstrzymywania delfina, niekiedy nawet do stawania w obronie nowej margrabiny. Syn zżymał się na to postępowanie matki, ale kochał ją i szacował tak, że się w niczem sprzeciwiać nie śmiał. Większość też wyrzucała królowej Marji pobłażliwość zbytnią, nie pomnąc na to, że tyle już wycierpiała, iż do walki czynnej wkońcu sił zabrakło. Królowa stawiła tylko opór bierny i za cały swój oręż miała cierpliwość.
Księżna de Luynes, prezydent Hénault bronili Marji, a przynajmniej zapobiegali, ażeby zbytniej powolności na złe nie tłumaczono. Pompadour zaś małemi przysługami, wielkiem poszanowaniem w obejściu się, drobnostkami szczególniej starała się utrzymać w łaskach królowej, które najaw wychodzić nie śmiały, bo się z nich nielitościwie wyśmiewano... Nie było dnia prawie, ażeby oskarżana o zbytnie uleganie