Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stawiony. Prawie codzień tłum się cisnął dla oglądania biesiadującej swej pani.
W niedzielę zwykle przedstawiały się królowej te osoby, które po raz pierwszy na dwór wchodziły lub z prawa urodzenia albo zajmowanego urzędu objąć miały „taburet“ na pokojach pani.
Przyjęcia te częstokroć wiele kosztowały królową, gdy była zmuszoną niemiłe sobie osoby, jawnie niechętne, złośliwe, witać uśmiechem i choć kilku słowami, do których była obowiązaną. Każda z tych nowowprowadzanych, choćby najśmielsza, przychodziła drżąca i zmieszana, a zwykle łagodny uśmiech, słowo miłe dodawały odwagi i wyprowadzały z kłopotliwego położenia. Królowa była litościwą.
Nie było przykładu, aby z niewyczerpaną swoją dobrocią królowa chciała się pomścić na której z tych, które tu przychodziły z nienawiścią w sercu a fałszywą pokorą. Ujmowała nawet najzuchwalsze słodyczą i łagodnością.
Po odbyciu tej częstokroć dosyć długiej ceremonji w wielkich apartamentach mogła dopiero zrzucić niewygodne rogówki, strój paradny i, przebrana skromniej, zająć miejsce w ulubionych małych pokoikach.
„Tu — pisze o niej przyjaciel prezydent Hénault — z królowej się przeistaczała na pospolitą gospodynię domu. Pokoje jej zawsze były napełnione krosnami, tamburkami, rozpoczętemi kobiercami, haftami różnego rodzaju, w większej części przeznaczonemi dla kościołów. Królowa zajęta pracą zwykle zdawała prezydentowi sprawę z tego, co czytała, zasięgając rady jego i zdania i żądając objaśnień miejsc wątpliwych... Książki, które czytywała najchętniej, były treści religijnej i historycznej. Widzimy pomiędzy niemi ojców kościoła w oryginale, umiała bowiem po łacinie, żywoty świętych tłumaczone z angielskiego, kazania ulubionego jej Bourdaloux i t. p. Z kaznodziejów sobie współczesnych, sławnego o. Elizeusza nie ceniła zbyt wysoko... Z pisarzy świeckich podobały się jej