Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Duma i próżność Ludwika uczuły się tem dotknięte. Zwolna usposobienie króla, zaledwie zdobyte religijnemi uczuciami, zmieniać się znów zaczęło. Obejście się z żoną i jej dworem przybrało ton kwaśny i obrażający... W miarę jak się czuł lepiej, król okazywał mniej czułości i skruchy. Ludwik, który pod wpływem żony wrócił był do zaniedbanych oddawna praktyk religijnych, modlitw, nabożeństwa, — znudzony, zaczął się od nich uwalniać i zaniedbywać.
Naostatek stanowcza oznaka ostygnięcia i obojętności dowiodła, że na Ludwika XV wcale rachować nie było można. Ze zdrowiem powracały wszystkie dawne nałogi. Zaledwie cokolwiek sił odzyskawszy, król naglił, aby się udać do Strassburga, a królowej, której obiecywano, że mu będzie towarzyszyła, oświadczył w sposób szorstki, iż zabrać jej z sobą nie może.
Żądała, aby na czas swojej nieobecności dał jej wskazówki, jak sobie ma postąpić, gdzie się schronić i czekać na niego. Ludwik nic nie odpowiedział na to.
Rzecz była widoczna, że wcale jeszcze niezapomniana przeszłość odzyskiwała nad nim swoją władzę. Przypisywano to przytomności pani de Flavancourt, damy pałacowej Marji, razem z nią przybyłej i samym swoim widokiem odżywiającej wspomnienia wygnanki.
Jak król, niestety, wcale się nie zmienił, tak i Marja nie okazała się mężniejszą. Strwożona, nie umiejąca się narzucać, za pierwszą dostrzeżoną oznaką zobojętnienia cofnęła się i zamknęła w swojej pobożnej rezygnacji, do której była nawykłą, nie czyniąc nic, nie umiejąc nic przedsiębrać, coby zapobiegło nowemu zwrotowi do starego zwyczaju.
Zaledwie bolesnem wejrzeniem zmierzywszy małżonka, który wstyd swój pokrywał dumą, Marja pojechała ukryć boleść na łonie ojca w Luneville’u. Opuszczenie to stanowiska mówiło jasno, iż o utrzymaniu się na niem zwątpiła. Szczęście, które zdawało się jaśnieć przez chwilę, niepowrotnie okryły ciemności.
Król Stanisław, który nie o wszystkiem wiedział,