Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łano przygotować co było nieodzownego do podróży niespodzianej — wiele upłynęło czasu. Etykieta, której się zaniedbać nie godziło, niezręczność dworu, nieumiejącego radzić sobie, nieustanne braki czegoś i przeszkody opóźniały wyjazd. Nie było dla królowej ani powozów, ani koni, ani ludzi! Karety, które miała, nie mogły iść pocztą; z dam pałacowych, znajdujących się na służbie, ani jedna nie była zdrową i nie mogła towarzyszyć swojej pani.
Trzy stare berlinki dobyto wreszcie z wozowni hrabiego de Tessé i w nich jako tako pomieszczono królową z damami. Ale przygotowania do tego trwały od jedenastej w nocy do siódmej rano.
Przez cały ciąg podróży królową wszędzie przyjmowano owacjami, uwielbieniem, czcią należną, oraz modlitwami publicznemi o uzdrowienie małżonka.
Gdziekolwiek się zatrzymywała, w Nanteuil u marszałkowej d’Estrées, w Soissons, w Braine u pani d’Egmont, w Châlons, w Vitry, lud oblegał ją, dając dowody współczucia i poszanowania.
Już w bliskości Bar-le-Duc kareta z herbami marszałka Belle-Isle, gubernatora Metzu, stała przed pocztą, zmieniając konie.
Lud, ściągnięty ciekawością, aby się o stanie króla dowiedzieć, otoczył herbowny powóz. Ale siedziały w nim dwie tylko panie. Jedna z nich z twarzy, na której widać było ślady łez, pomieszanie, trwogę, obwinięta płaszczykiem mało ukrywającym śliczną jej figurę i obfite włosy, natychmiast była poznana.
Była to księżna de Châteauroux, potajemnie usiłująca przekraść się do Paryża...
Ciżba ludu, której ktoś rzucił na pastwę jej nazwisko, wzburzyła się natychmiast. Garściami poczęto chwytać kamienie i błoto i rzucać je na powóz, który, okryty śmieciem i brudem, ledwie się mógł wyrwać tłumowi, ścigającemu go przekleństwy i naigrawaniem.
Gdyby właśnie w tej samej chwili nie dano znać o zbliżaniu się królowej, niema wątpliwości, że nie-