Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Było to wygnanie i niełaska.
Bourbon poddał się rozkazowi z pokorą i natychmiast w drogę wybierać się polecił. Nie szło mu o los własny, ale więcej o zbliżenie się do pani de Prie, która na równie srogie prześladowanie wystawiona była.
Królowa Marja zaledwie się o tem dowiedziała i miała czas rozważyć następstwa tej zmiany, gdy o siódmej wieczorem oznajmiono jej kardynała. Spodziewała się go biedna... Trwała tak stale do ostatka w obronie Bourbona i tak głośno się za nim oświadczała, że los jego biorąc do serca przeciw Fleury’emu, musiała za to od niego oczekiwać pomsty i ukarania!
Szczęściem, właśnie w takich momentach wielkich prób, na jakie była wystawioną, królowa Marja w religijnem swojem usposobieniu największą czerpała siłę i czuła się niezłamaną. Nie miała sobie nic do wyrzucenia.
Kardynał, który od niejakiego czasu względem królowej przybierał tony mentora i rozkazodawcy, wszedł z dumą, rozpromieniony swoją wyższością i ledwie małym ukłonem pozdrowił oczekującą.
— Z rozkazu j. król. mości mam oznajmić pani, — rzekł — iż książę Bourbon wysłany został do Chantilly i przestał spełniać włożone na niego obowiązki.
Królowa, nie odpowiadając nic, skłoniła głowę.
Zwolna Fleury dobył list króla i oddał go jej...
Pismo to było królewskie, nie ukochanego małżonka, podyktowane mu przez kardynała. Było w niem coś tak upokarzającego, że tylko biedna córka króla-wygnańca mogła je przyjąć bez oburzenia. Marja czytała je i łzy płynęły jej z oczu. Brzmiało zaś ono temi słowy:
„Proszę, a jeżeli trzeba, rozkazuję pani, abyś spełniła wszystko to, czego biskup de Frejus żądać będzie od niej, w mojem imieniu, tak, jakbym ja sam oświadczył jej wolę moją“.
Całej mocy swojej duszy potrzebowała Marja, aby