Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę mię słuchać i nie przerywać — rzekł król, tupiąc nogą o posadzkę. — Wyniosłem was na tron dla pokory, bo chciałem być panem mojej woli. Nie znoszę, aby mi kto fantazje swoje narzucał. W. pani winnaś mi wszystko aż do koszuli; ojciec jej także. Nie jest to dobry sposób wywdzięczenia się, gdy kto podstępem władzę sobie usiłuje przywłaszczyć, knuje intrygi, służy tym, którzy są nieprzyjaciółmi moimi.
— Na rany Pańskie! na krzyż Chrystusa! — przerwała, ręce składając, Marja — posłuchaj mnie! Błagam...
— Żadne słowa, żadne pobożne sofizmata nie oczyszczą was z postępków, które przeciwko wam świadczą — zawołał surowo Ludwik XV. — Zaprosiliście mnie do siebie, aby zmusić do widzenia się sam na sam z Bourbonem, który nosił w kieszeni obrzydliwą potwarz na człowieka przeze mnie ukochanego. Nie jestże to zbrodnia?...
Płacz nie dał już odezwać się królowej; ale łzy te, któreby poruszyły każdego innego, najmniejszego wrażenia nie zrobiły na młodym okrutniku, który w męczeniu znajdować się zdawał jakąś wyrafinowaną przyjemność.
— Proszę w. król. mości — ciągnął dalej — raz na zawsze wyrzec się wszelkiego wpływu na mnie i moją politykę. W. pani będziesz królową Francji, matką moich dzieci; to są jej obowiązki. Możesz się zabawiać, modlić, stworzyć sobie kółko przyjaciół, które mnie będzie nienawidziło, ale ani do rady, ani do rządów nie będziesz dopuszczona. Proszę to sobie powiedzieć. Żądam potomstwa i nic więcej... nic więcej. Jako matka moich dzieci w. król. mość możesz mieć poszanowanie i względy...
— N. panie, — odważyła się wreszcie nieśmiało głos podnieść królowa — wszystko, co obchodzi w. król. mość, nie może mi być obojętnem. Nie mogę pozostać obojętna na to, co w. król. mości zagraża...
— Zagraża! zagraża! — podchwycił Ludwik szy-